I znowu się udało

marek

Pani Ewa z Zielonej Góry po roku od poprzedniej konsultacji pokazała mi swoje nowe wiersze. Powiedziała też, że przeczytała moją książkę i postanowiła, że w swoich utworach będzie więcej opowiadać, fabularyzować. Czytałem te wiersze, ale nie znalazłem w nich – i bardzo dobrze – swoich wpływów. Nie po to rozmawiamy długo i życzliwie, żeby komuś narzucić własną poetykę, ale po to, aby ten ktoś posługujący się własnym językiem ten język doskonalił, pisał precyzyjniej, lakoniczniej, prościej.

marek

Inna poetka pokazła mi wydruki swoich wierszy z naniesionymi poprawkami i skreśleniami. I były to zabiegi trafne, potrzebne. A to oznacza kształtowanie się świadomości poetyckiej, rozumienia, że wiersz nie jest wyłącznie porywem serca, ale też podlega kontroli intelektualnej. Owszem zdarzają się przypadki nieuleczalne, przypadki ludzi próbujących pisać wiersze, a nie uwzględających tego, że każdy twórca ma jedno tylko prawo: prawo do wątpienia w to, że jego dzieło jest doskonałe. Ale, chwalić Boga, nie są one nagminne.

marek

Po raz piąty z rzędu, a szósty w ogóle konsultowałem utwory poetyckie i prozatorskie na Warsztatach Interdyscyplinarnych w Garbiczu. Towarzyszyli mi w minionych latach Adam Ziemianin, Aldona Borowicz, Aarne Puu, Ireneusz K. Szmidt, a w roku 2017 Leszek Żulinski. Wszyscy wychodziliśmy z założenie, że nie jesteśmy po to, aby ferować nieodwołalne wyroki. Chcieliśmy i chcemy po prostu pomóc ludziom, dla których literatura jest pasją. Czy to się udaje? Zapewne tak, skoro nastepnego roku czytamy utwory lepsze i skoro witamy się jak dobrzy znajomi, a nawet przyjaciele. Ale to, oczywiście, nie tylko nasza zasługa. Dzieje się tak dzięki bardzo sprawnej organizacji, pomysłowo skonstruowanemu programowi i przyjaznej atmosferze – wszystko to jest tradycją warsztatów. Podobnie jak wieczory synkretyczne, które udowadniają, że różne sztuki – literatura, muzyka, malarstwo i fotografia mogą się wzajemnie inspirować i uzupełniać. Byłoby wielką stratą, gdyby w następnych latach nie udało się kontynuować tej ze wszech miar pożytecznej imprezy.

marek

W ubiegłym roku konsultatem do spraw piosenki była Joanna Rawik. Na uroczystym otwarciu tegorocznych warsztatów odczytałem fragment jej najnowszej książki pt „Po co nam to było”, w którym bardzo pochlebnie pisze o tym, co działo się rok temu i twierdzi, że taka impreza artystyczna jest swojego rodzaju ewenementem. Można Joasi wierzyć, bo z niejednego pieca chleb jadła...
Do Gorzowa i Garbicza rok w rok przyjeżdżają różni uczestnicy. Z niektórymi się znamy, innych poznajemy – z nadzieją, że przywiozą z sobą coś, co nas uraduje i zaskoczy: dobry wiersz, opowiadanie, obraz, fotogram. Nie jest to jednak spotkanie młodego pokolenia. Ma to swoje dobre i złe strony. Szkoda, że młodzi twórcy nie odczuwają potrzeby nauczenia się czegoś nowego. Być może wszystko już wiedzą. A starsi? Oni ciągle chcą. Odkryli w sobie chęć wypowiedzenia, wyrażenia siebie i szukają potwierdzeń, aprobaty, zachęty, wskazówek. To piękna potrzeba. A warsztaty od 35 lat tę potrzebę realizują.
Tekst: Marek Wawrzkiewicz
Zdjęcia: Ewelina Wieczorek i Barbara Krupecka

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego


mkidn