podczas programu w kościele
Zwykły poniedziałek, a jednak okazał się niezwykły. Podczas próby kabaretowej w Zielonogórskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku otwierają się drzwi i staje w nich Zofia Banaszak. Patrzy w moją stronę i mówi: zapraszam cię na chwilę do siebie. Idę... Coś się święci. Spokojnie idę. I co widzę?
Przy mikrofonie Widzę swoich przyjaciół z Gorzowa Wlkp. Czesiu Ganda, Krysia Woźniak i Romek Habdas. I co słyszę? Zapraszają mnie na 35 Interdyscyplinarne Warsztaty Artystyczne Gorzów – Garbicz 2017. Jestem szczęśliwa. Bo odrywam się od przyziemności. W domu psina Klarcia pod opieką niezawodnego w takich razach Artura. Jedź, odpocznij, pracuj nad warsztatem, słuchaj mądrych ludzi – mówi. Wiem, że będzie fajnie. prezentacja wiersza w Garbiczu Nie zawiodłam się. Tych ludzi, których tam poznałam, artystów nie zapomnę nigdy. Już 4 listopada z Bolem Polarczykiem, Pawłem Janczarukiem i Ewą Kwaśniewicz, udaliśmy się podróż do Gorzowa Wlkp. Trasę pokonaliśmy w tzw. „trymiga”. Na miejscu czekali nas gościnni Gospodarze : Czesław Ganda, Krystyna Woźniak i Romek Habdas .Na początek zmagania w slamie poetyckim. W Bibliotece nie było łatwo, gdyż autorów było wielu. Wśród nich, fantastyczni krytycy literaccy: Marek Wawrzkiewicz i Leszek Żuliński. Taniec w sttojach okolicznościowych Późnym wieczorem dotarł także oddany bezgranicznie ruchowi RSTK, przewodniczący Rady Krajowej RSTK prof. Paweł Soroka z Warszawy. Jednym słowem trzej panowie, nieźle „obkuci” w literaturze. Dodawało to cykorii. Ale poszło. Zobaczyłam pośród widzów w Bibliotece red. Krystynę Kamińską i Ireneusza Szmidta. To dodało mi animuszu. Nie mniej w pierwszym podejściu odpadłam. , chociaż na otarcie łez okazało się, że trafia mi się , jak przysłowiowej kurze ziarenko – w końcowej fazie rozgrywek, trzecie miejsce. Najlepszym okazał się Wojciech Ossoliński z Prudnika. Jego teksty satyryczne „przebiły” wszystko. Samego autora polubiliśmy od razu. wielodyscyplinarna grupa Czesław Ganda, wyreżyserował widowisko , które wystawione zostało w Kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Gorzowie. Występ był bardzo udany. W poniedziałek odwiedzaliśmy szkoły, a popołudniem udaliśmy się do Garbicza, gdzie w pałacu „Magnat”, „zakotwiczyliśmy” na cały tydzień. Ach, co za frajda! To urokliwe, niezwykłe, pełne tajemniczości miejsce, urzekło mnie niesamowicie. Od razu poczułam się częścią tego zaczarowanego pejzażu. W pierwszą noc nie mogłam usnąć. Moja wyobraźnia powodowała, iż słyszałam dziwnie skrzypiącą podłogę. Ktoś delikatnie pukał do mojego, usadowionego na poddaszu okienka. Może to tylko kropelki deszczu, a może to moje serce łomotało ile wlezie. W każdym razie komnata zajmowana przeze mnie do rana białego była oświetlona. Dopóki nie usłyszałam piania koguta. Prawdziwy kogut robił pobudkę, a ja odrzuciwszy daleko swoje lęki , podśpiewywałam znaną piosenkę „ piejo kury piejo, nie majo koguta... I robiłam makijaż, aby zatuszować ślady nieprzespanej nocy. Następne noce były już przespane rzetelnie, za to moja koleżanka Ewunia K. narzekała, że chłopcy z zespołu robili nocne próby, i mimo stoperów w uszach, nie mogła spać.. Przez ten tydzień w Garbiczu działo się wiele ciekawych rzeczy, tak bardzo ważnych dla mnie. Miałam przyjemność odbyć indywidualne rozmowy – warsztaty, ze świetnymi krytykami literackimi, Markiem Wawrzkiewiczem i Leszkiem Żulińskim, których sobie ogromnie cenię . Bardzo chciałam zasięgnąć opinii tych krytyków , co do mojej twórczości. Bez fałszywej skromności, ale jestem tymi opiniami podbudowana i po prostu przeszczęśliwa. Korowód taneczny Miałam także spotkanie autorskie w „Piwnicznej Izbie”. Tutaj mój wieloletni przyjaciel Romek Habdas, opowiedział mi krótką historyjkę. Otóż razu pewnego, kiedy otworzono „Piwniczną Izbę”, oczekiwał na grupę literatów zupełnie sam, zauważył przesuwającą się w stronę drzwi postać „dziwnego” mężczyzny. Od razu pomyślał, że to ktoś, kto idzie na spotkanie, jednak nikt nie wszedł. Nikt tego mężczyzny też nie widział wychodzącego i idącego po schodach, chociaż właśnie oczekiwana grupa literatów schodziła tłumnie na spotkanie. Romana obleciał straszek, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Łaaaa..... ja to ze strachu na jego miejscu bym umarła. Muszę koniecznie powiedzieć, o znakomitym śpiewie Marzeny Szumańskiej – Śron. Także głos najmłodszej uczestniczki warsztatów Oliwii, brzmiał cudownie. Wspominam Leszka Maciasia z gitarą , organkami i śpiewem, a także Zbyszka Banaszaka, który wniósł wiele nostalgii, wykonując piosenkę „Goniąc kormorany” i wzruszając, przeznaczoną dla ukochanej żony Zosi piosenką „Kasztany”. Wspominam także niezwyczajny wieczór autorski Krysi Woźniak, która swoją osobą, życzliwością dla ludzi i ogromnym sercem pozwoliła uwierzyć, że są jeszcze na świecie ludzie. Wspominać będę długo Krystynę Dziewiałtowską - Gintowt , Janeczkę Jurgańską, Basię Kasicę... , Terenię, (malarkę), Państwa , gdzie pan jest gorzowskim dyrygentem orkiestry, Basię z aparatem fotograficznym i pędzlem. O Boże, gdyby nie skleroza... Jeszcze dwie sublokatorski w gorzowskim domu studenta, malarki Lucynkę i Stasię, dzielące dwa dni pokoik ze mną. Przesympatyczne dziewczyny z suszarką do włosów. (pożyczałam!). Jezu, a chłopcy fotograficy. Paweł Janczaruk, Staszek Matuszewski, Romek, Bolo Polarczyk, Sylwek. Elegancka Łucja. Dwie śliczne dziewczyny, (co za skleroza!), Mira i Agnieszka ... a wśród malarzy wielu panów, których imion nie zapamiętałam, ale mam ich w oczach. Przemiła Ania Szymanek – znawca sztuki malarskiej, o rdzawych włosach. I te dziewczyny z Białegostoku (Małgosia i ...) no i niezwykłe spotkanie po latach z Mietkiem Szabagą, który przyjechał z Przemyśla. Z Ewunią, wybrałyśmy się w plener. Zwiedziłyśmy okolice malowniczego Garbicza. Po powrocie byłyśmy na wernisażu , na który złożyły się znakomite prace malarskie uczestników Warsztatów Artystycznych, godne pałacowych ścian. Wystąpiłyśmy z całą grupą z Polski i z zagranicy na koncercie wyreżyserowanym przez niezwykłego Czesława Gandę , w Sulęcińskim Kościele p.w. św. Mikołaja, chcąc uczcić w ten sposób 99 rocznicę uzyskania przez Kraj Niepodległości . Tam też przez uczestników warsztatów ofiarowany został piękny obraz. Ponadto w pałacu mieliśmy podsumowanie Warsztatów, gdzie pokazywane były filmiki, - klipy nakręcone do naszych wierszy. Grał zespół muzyczny, w którym przewodzą dwaj uroczy Jarkowie . Czytaliśmy wiersze, śpiewali panowie i panie. Był nawet dym. Chciałoby się już powiedzieć „zadyma”, ale nic z tego. Dym był specjalnym uwieńczeniem artystycznych zmagań. Obraz ofiarowany parafii na zakończenie programu patriotycznego Jednym słowem nie żałuję. Ściskam wszystkich, i przepraszam tych, których pominęłam i przyrzekam następnym razem zbędę z kartką i długopisem! (o ile taki raz jeszcze kiedyś będzie). Skleroza nie choroba, ale... Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie, Zosi Banaszak za to, że mnie namówiła na takie cudowne warsztaty , o których mi się nawet nie śniło. Czesławowi Gandzie i Krysi Woźniak, za wspaniałą organizację i niezapomnianą atmosferę . I wszystkim, wszystkim którzy tam byliście ze mną. Starym zwyczajem chciałabym krzyknąć – Ludzie Kocham Was.!!! To najprawdziwsza prawda. Uczestniczka XXXV Interdyscyplinarnych Warsztatów Artystycznych Gorzów Wlkp.-Garbicz 2017-11-19 Tekst:Katarzyna Jarosz Rabiej
Zdjęcia:Barbara Krupecka,Bolesław Polaczyk, Stanisław Matuszewski i Ewelina Wieczorek Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego |