Czytamy Bolesława Leśmiana |
||
Władysława Staryszak W dniu 5 listopada 2014 roku o godz. 17.00 w Klubie "Jedynka" w Gorzowie Wlkp. przy ul. Mieszka I 50 odbył się wieczór czytania poezji Bolesława Leśmiana w 77 rocznicę jego śmierci w ramach cyklu, CZYTANIE PISARZY W KONTEKŚCIE JUBILEUSZY. Był to już 13 wieczór czytania poezji polskich poetów. Idea zapoczątkowana przez Beatę Patrycję Klary realizowana jest obecnie nie tylko w Gorzowie, ale dołączyły do niej takie miejscowości w Polsce jak: Baczyna, Barlinek, Darłowo, Deszczno, Głogów, Głuchołazy, Lubiszyn, Lublin, Kalisz, Koszalin, Mława, Nowy Sącz, Poznań, Stary Sącz, Szczecinek, Wrocław, Tarnów, Tuchola, Tychy, Zielona Góra. Polscy poeci czytani są w ramach tego cyklu także w Belgii: Antwerpia, Beringen, Bruksela, Camblain-la-Tour. Uczestników programu powitała szefowa Klubu Jedynka - Władysława Staryszak, po czym oddała głos Beacie Patrycji Klary, która moderowała spotkanie. W programie oprócz czytania wierszy Leśmiana przez poszczególnych uczestników, były też informacje biograficzne o poecie serwowane "w odcinkach" przez Krystynę Jarosz. | ||
Beata Patrycja Klary | Wół wiosnowaty | |
DUSIOŁEK | Krystyna Jarosz | |
Krystyna Woźniak | Dwoje ludzieńków | |
Dusza w niebiosach
Przybyła dusza na klęczkach do nieba w bożą obczyznę,
Nie chciała patrzeć na gwiazdy i na wieczności pierwszyznę. Nie chciała ulec weselu, ni nowym jaśnieć obliczem, Ani wspominać nikogo, ani zapomnieć o niczem. I rozpuściła warkocze, i pomyślała w błękicie, Że w niekochanych objęciach przemarnowała swe życie. Bez zdrady i bez oporu, starannie kryjąc swą ranę, Pieściła usta nielube i oczy niemiłowane. I trwała dla nich bezwolna, i kwitła dla nich bezduszna, I przezywała je — losem, i była losom posłuszna. A nie kochała tak tkliwie, a nie kochała tak czule, Że nikt w jej jasnym uśmiechu nie trafił myślą na bóle. Lecz teraz nagle pojęła, że wobec Boga i nieba Już nic nie wolno ukrywać i nic ukrywać nie trzeba: Śmierć w niej obnaża pośpiesznie prawdę tak długo tajoną, Tą prawdą skrzą się źrenice, tą prawdą błyska się łono! I dusza lękiem spłonęła, że wkrótce po jej pogrzebie Przyjdzie w ślad za nią kochanek, aby odnaleźć ją w niebie. Wyciągnie ku niej ramiona, ziemskiej wyzbyte rozpaczy, I zajrzy w oczy, i dawne jej niekochanie zobaczy. | Ferdynand Głodzik | |
Aneta Długołęcka |
Po co tyle świec nade mną, tyle twarzy? Ciału memu nic już złego się nie zdarzy. Wszyscy stoją, a ja jeden tylko leżę - Żal nieszczery, a umierać trzeba szczerze. Lezę właśnie, zapatrzony w wieńcow liście, Uroczyście - wiekuiście - osobiście. Śmierć, co ścichła, znów zaczyna w głowie szumieć, Lecz rozumiem, że nie trzeba nic rozumieć... Tak mi ciężko zaznajamiać się z mogiłą, Tak się nie chce być czymś innym, niż się było! | SZMER WIOSEŁ.
|
Roman Habdas |
Zenon Cichy | WE ŚNIE
Śnisz mi się obco. Dal bez tła,
Wieczność się w chmurach błyska. Lecimy razem. Mgła i mgła! Bóg, ciemność i urwiska. Do mgły i mroku naglisz mnie I szepcesz, zgrzana lotem: — „Toć ja się tobie tylko śnię! Nie zapominaj o tem“... Nie zapominam. Mkniemy wzwyż Do niewiadomej mety. O, jak ty trudno mi się śnisz! O, jawo moja, gdzie ty? | |
Po ciemku
Wiedzą ciała, do kogo należą,
Gdy po ciemku obok siebie leżą! Warga — wardze, a dłoń dłoni sprzyja, — Noc nad nimi niechętnie przemija. Świat się trwali, ale tak niepewnie!… Drzewa szumią, ale pozadrzewnie!… A nad borem, nad dalekim borem Bóg porusza wichrem i przestworem. I powiada wicher do przestworu: «Już nie wrócę tej nocy do boru!» — Bór się mroczy, a gwiazdy weń świecą, A nad morzem białe mewy lecą. Jedna mówi: «Widziałam gwiazd losy!» Druga mówi: «Widziałam niebiosy!» — A ta trzecia milczy, bo widziała Dwa po ciemku pałające[1] ciała… Mrok, co wsnuł się w ich ściśliwe sploty, Nic nie znalazł w ciałach, prócz pieszczoty! | Marek Stachowiak | |
Czesław Ganda |
Klęska
Dawniej mi się zdawało, żem z mroków chaosu
Wybiegł w świat - niepochwytny i wolny od losu. Że najtrwalszy ze wszystkich przewidzeń i dziwot - Sam o sobie śnię powieść - sam klecę mój żywot. Że powoli, niechętnie i niepostrzeżenie W złych snach mi się z dnia na dzień - ciuła przeznaczenie. I że musi upłynąć bardzo dużo czasu, Nim mrok pozna mnie w kwiatach lub stwierdzi śród lasu... Dziś wiem, że w zło się trzeba jak w szelest zasłuchać - Że je łatwiej wykrwawić niźli udobruchać. Mgła mi z ręki wróżyła... Pamiętam szept cienia... Nim cios we mnie uderzył - wprzód zbrakło zbawienia. A gdym wołał o pomoc - tak nagle się stało, Jakbym najpierw miał ranę, a później - to ciało... Bo między mną a klęską - żaden czas nie płynął I nie było tych godzin, gdym jeszcze nie zginął. | |
Opracowanie i zdjęcia: Ferdynand Głodzik |